sobota, 11 czerwca 2016

Słyszeć za dużo, widzieć za mało

Pożądliwość niedostępności, czyli nieprzyzwoitość w praktyce


Otwarcie wrocławskiego ZaZoo Beach Baru było przyjemne – klub na nadrzecznej plaży to przecież miejsce miłe z założenia. Piasek, dobra muzyka, przyjaciele, przyjemni nieznajomi i przyjemne drinki. Czego chcieć więcej?

Wrocław ostatnio coraz bardziej sympatyzuje z Odrą. Powstają nowe bulwary, z których można nie tylko patrzeć na delikatnie pulsującą rzekę, lecz także wypłynąć w rejs. Da się tam też z widokiem na drugi brzeg zagrać w siatkówkę plażową i skorzystać z toi toi, które wcale nie straszą poziomem higieny.



 
fot. Martyna Wilk


Ale otwarcie wrocławskiego ZaZoo Beach Baru było też nieprzyjemne. Tak samo zresztą niemiłe są wszystkie inne nadrzeczne tawerny i radosne zabawy w okolicach Pergoli czy Hali Stulecia. Tyle że nikt o tym nie wie, bo ci, którym jest źle, nam tego nie powiedzą. Wszak skazane na życie, którego nie wybrały, zwierzęta z pobliskiego zoo mogą albo milczeć, albo z rozpaczy rzucać się po klatkach lub po sobie nawzajem. Każdy protestuje tak, jak jest w stanie.

Z wyartykułowaniem, że jest źle, nie tylko słyszące zwierzęta mają problem. Także niesłyszący ludzie nie mogą poprosić o pomoc. W Polsce blisko 850 tys. osób ma poważny problem ze słuchem. Gdy coś zagraża ich zdrowiu lub życiu, znajdują się w tragicznym położeniu: nie są w stanie wezwać pomocy dlatego, że w kraju nie ma jednego, scentralizowanego numeru alarmowego dla głuchych i niedosłyszących. Zamiast tego działa kilkanaście (a według szacunków przedstawionych przez Andrzeja Ogonowskiego z SMSAPI.pl - nawet kilkadziesiąt) odmiennych alarmowych numerów kontaktowych.

Jeszcze w 2014 roku istniejące wówczas Ministerstwo Administracji i Cyfryzacji poinformowało Polski Związek Głuchych, że zgodnie z ustawą o systemie zawiadamiania ratunkowego w 2015 roku powinna być dostępna opcja zgłaszania zdarzeń na numer 112 za pomocą SMS-a. Tymczasem opcji ani widu, ani – nomen omen – słychu.
 

Mogą natomiast niesłyszący być podsłuchiwani - i to w najlepsze. Przecież takie smartfony mają mikrofony. Okazało się na przykład, że podsłuchiwać (bez względu na stopień niepełnosprawności) lubi Facebook. Mobilna aplikacja społecznościówki posługuje się mikrofonami telefonów do nasłuchiwania otoczenia – podobno tylko w USA. Podobnie, prawdopodobnie w Polsce podsłuchują podróżnych Polskie Koleje Państwowe. Dwa lata temu Fundacja Panoptykon złożyła do PKP SA wniosek o udostępnienie informacji publicznej dotyczącej kamer na dworcach kolejowych w: Gdańsku, Krakowie, Poznaniu i Warszawie oraz we Wrocławiu. Wnioskodawcy pytali m.in. o liczbę kamer i o to, czy nagrywają one dźwięk. PKP i wtórujący im Wojewódzki Sąd Administracyjny w Warszawie uznały, że informacji udostępnić nie trzeba. Jednak 8 czerwca br. Naczelny Sąd Administracyjny uznał skargę kasacyjną Panoptykonu, przyznając, że obywatele mają prawo do wiedzy, czy i w jaki sposób obserwowani są na dworcach kolejowych. To jednak nie oznacza wcale, że PKP upubliczni informacje ze swoich kamer tu i teraz: sprawa trafi raz jeszcze do sądu I instancji.

fot. Martyna Wilk

Zatem na wszelki wypadek podróżując pociągami, lepiej nie mieć zbyt ugruntowanych poglądów – bo człowiek albo za dużo powie, albo za bardzo się w coś wsłucha. Można na przykład, jak to się przydarzyło pewnej trzydziestolatce z Wrocławia, trafić w Pendolino na nienawidzącą KOD-u, lesbijek, strajkujących pielęgniarek i internetów emerytowaną nauczycielkę wychowania początkowego. Można się wtedy poważnie zapowietrzyć. Można też całkiem na serio zachwycić się tym, że mimo sortowania społeczeństwa, wciąż potrafimy dobrze się przy sobie czuć. Wystarczy razem pomilczeć.

Tylko że milczeć jest miło z wyboru. Tak samo jak z wyboru miło jest robić wszystko inne, na przykład uczyć się. Nawet cierpi się milej na własne życzenie. Teraz na przykład, gdy ustały bóle pomaturalne, zaczyna się dla śmiałków czas nie mniej dokuczliwej rekrutacji na studia. Podobno uczelnie wyższe także cierpią, bo kryzys demograficzny każe im stawać ze sobą w szranki. I szkoda tylko, że tak się one ze sobą siłują, iż nie widać, co z tych zapasów wynika.

Fundacja Widzialni opublikowała kolejny w swoim dorobku smutny raport: ranking dostępności stron WWW wybranych uczelni wyższych w Polsce. Widzialni zbadali, czy z witryn internetowych placówek chwalących się swoimi wysokimi notami uzyskanymi chociażby w rankingu Perspektyw, są w stanie korzystać osoby niepełnosprawne. I tak, świecąca niemałe triumfy na polu naukowym Politechnika Wrocławska osiągnęła
(podobnie jak poznański UAM) najgorszy wynik ze wszystkich badanych uczelni – co nie zmienia faktu, że wszystkie pozostałe także dostały ocenę niedostateczną.

To miłe, że coraz częściej publiczny gniew wywołują bariery architektoniczne wykluczające osoby z niepełnosprawnościami z normalnego życia. To niemiłe, że pojęcie dostępności cyfrowej wciąż prawie wszystkim kojarzy się z niczym. Szczególnie że, #‎ScisleMyslac‬, odpowiedzialne myślenie powinno zaczynać się na uniwersytetach i politechnikach. Jak cię nie widzą, tak cię piszą, uczelnio.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz