piątek, 5 sierpnia 2016

Ksiądz na posterunku

Niebezpieczne NGO-sy, czyli media bez perspektyw 

 

Organizacje trzeciego sektora to podstawa demokracji. Im mniej demokracji w obecnie  działającym rządzie, tym więcej potrzeba jej w instytucjach pozarządowych.

Teoretycznie dobrze jest, gdy NGO-sy mają silną pozycję w społeczeństwie – mogą wtedy skutecznie oddziaływać na polityków, którzy zapominają pełnić swoje funkcje w imię porządku publicznego. Zdarza się jednak, że niektóre pozarządowe instytucje urastają do rangi tak potężnych uczestników życia społecznego, iż nie tylko pochłaniają inne podmioty sektora trzeciego (niekoniecznie dosłownie – wystarczy, że skutecznie wykluczą z debaty publicznej swoich konkurentów), lecz także przenikają do różnych instytucji państwowych.



Kościół katolicki nie jest organizacją pozarządową – przynajmniej teoretycznie i w świetle ustawy o działalności pożytku publicznego i o wolontariacie. Nie brakuje jednak takich, którzy „zaliczają kościoły i inne związki wyznaniowe do szczególnej kategorii organizacji pozarządowych (traktując organizacje pozarządowe jako dobrowolne zrzeszenia)”. Trzeba się z nimi zgodzić, jeśli za podstawowy cel działania NGO uznamy chęć wpływania na rzeczywistość.



Ale jak dalece organizacje pozarządowe mogą ingerować w sposób funkcjonowania instytucji państwowych? Kiedy prospołeczna działalność zamienia się w hucpę na rzecz monopolizacji rzeczywistości? I czy jesteśmy w stanie zauważyć, że pozwalamy sobą nieświadomie manipulować niekoniecznie świadomemu manipulatorowi?



W tym roku, jak co roku, z okazji dnia św. Krzysztofa, uznawanego przez katolików za patrona kierowców, drogówka patrolowała ulice razem z księżmi. Na drogach całej Polski kierowcy zatrzymywani byli przez patrole składające się z policjanta i kapłana. Kierujący pojazdami pouczani byli przez księdza, który wręczał kierowcy obrazek ze św. Krzysztofem i edukował na temat bezpiecznej jazdy.



Czy należy bić na alarm, bo udział w patrolach drogowych biorą księża? Czy może należy bić na alarm, bo nikomu nie przeszkadza to, że pracownicy kościoła katolickiego uczestniczą w pracy policji? I kto ma na alarm bić?



Teoretycznie od zwracania uwagi na to, że coś jest nie tak z praworządnością lub pluralizmem społecznym i kulturowym, są media. Ale trudno wierzyć w czujność mediów, które – tak jak np. „Gazeta Wrocławska” i „Echo Dnia” – próbują kupić czytelników dodatkiem specjalnym w postaci obrazka ze św. Krzysztofem. Czy bowiem lokalna prasa, która pielęgnuje swój katolicki wizerunek, będzie w stanie odpowiednio reagować na nieprawidłowości w działaniu lokalnych organizacji katolickich?






Pytanie o to, czy konieczny jest dystans między kościołami a mediami jako strażnikami interesu społecznego, nie dotyczy mediów ogólnopolskich. Prezes Polskiej Agencji Prasowej Artur Dmochowski nie owija w bawełnę i rolę mediów głównego nurtu określa jednoznacznie: „Nie chodzi o to, by komentatorami byli wyłącznie duchowni, chodzi o coś głębszego, mianowicie o to, by był zachowany katolicki punkt widzenia na rzeczywistość polityczną, społeczną czy gospodarczą”.



Na katolicyzm poglądy można mieć różne: od przyjaznych, przez obojętne, po nienawistne. O demokracji wiedzieć trzeba jedno: nie ma racji bytu bez kulturowego pluralizmu.

1 komentarz:

  1. Co tu komentować? Ty masz rację, ja mam rację............ I?

    OdpowiedzUsuń