poniedziałek, 12 września 2016

63 wypadki, 9 ciał

Banicja dla żywych, czyli niebezpieczeństwo po trupach

fot. Martyna Wilk, Kraków.

Najwyższa Izba Kontroli sprawdziła i nie ma złudzeń: gminy organizujące dowóz dzieci do przedszkoli i szkół robią to w sposób zagrażający ich życiu i zdrowiu. Fatalny stan techniczny autobusów, łamanie przepisów ruchu drogowego, niezabezpieczenie miejsc wsiadania i wysiadania dzieci – to tylko czubek tej mrożącej krew w żyłach góry lodowej.

Że jesteśmy niepoważni na drogach, pokazują też analizy danych cyfrowych. Z portalu śląskiego systemu informacji przestrzennej ORSIP na przykład możemy się dowiedzieć, że w pierwszym kwartale tego roku na Śląsku tylko na przejściach dla pieszych miały miejsce 63 wypadki. Zginęło w nich 9 osób.

Nie tylko pieszym grozi śmiertelne niebezpieczeństwo. Wrocławska policja szuka aktualnie sprawcy wypadku, który 16 sierpnia Seatem Arosą potrącił rowerzystę. Trzy dni później w Lubuskim jakiś kierowca zatrzymał się na poboczu. Otworzył drzwi, od których odbił się przejeżdżający obok rowerzysta – wpadł wprost pod rozpędzone mercedesa. Nie żyje. Dwa dni później w Lubelskim Scoda Felicia w rękach 23-latka wjechała w 59-latka na rowerze. 6 dni później do martwego 59-latka dołączył 64-letni rowerzysta z Lubelszczyzny.

Mimo to moda na rowery nie ustaje, chociaż one same się starzeją. Skoro więc gimbusy ustąpiły miejsca autobusom kursującym na liniach regularnych (a takowe nie muszą spełniać norm koniecznych dla zachowania bezpieczeństwa dzieci), to nie ma się co dziwić, że stare rowery miejskie Krakowa trafią do szkół.

Wszystko dlatego, że październiku krakowianie mają dostać rowery miejskie nowszej, czwartej generacji. Stare maszyny trafią do placówek oświatowych, ale najpierw przejdą przegląd techniczny. Wygląda więc na to, że pod tym komunikacyjnym względem bezpieczni i zaopiekowani mogą czuć się przynajmniej małopolscy uczniowie.

Z uczniami dolnośląskimi bywa ostatnio inaczej. W Jaźwinie dyrektorka szkoły zakazała swojemu 9-letniemu podopiecznemu z zanikiem mięśni poruszania się po szkole na wózku elektrycznym. Powód? Chłopiec mógłby poobijać ściany i nanieść do szkoły błoto.

Pani dyrektor swoją umorusaną egzystencjalnym błotem decyzję odwołała dopiero po interwencji Rzecznika Praw Dziecka.

Chciałoby się wierzyć, że o trupach na drogach media rozpisują się dlatego, że trup to jest medialny kąsek, a nie dlatego, że tych trupów w Polsce dzień w dzień przybywa około dziesięciu. Dziesięć razy więcej z nas każdego dnia zostaje rannych w wypadkach. Zatem statystycznie rzecz ujmując, mamy spore szanse zostać zabitym albo zrobić z kogoś kalekę. Ale nasza wyobraźnia jest chyba tak samo kaleka tej kwestii jak w innych: nie chcemy uwierzyć, że rzeczywistość, która nas otacza, jest nasza.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz